środa, 29 maja 2013

„Mój brat nie żyje”. Tłumaczenie ostatniego scenariusza Aleksieja Bałabanowa.

«Mój brat nie żyje». Ostatni scenariusz Aleksieja Bałabanowa


W szpitalnej sali było jasno.
Karina uśmiechała się. Pod prześcieradłem zwracał uwagę jej ogromny brzuch.
Do sali wszedł lekarz, trzymając w ręku zdjęcia.
— Będą bliźniaki, — powiedział jakoś tak nienaturalnie wesoło. Trochę celowo.
Spojrzał na to, co trzymał w ręce i podał Karinie.
— Chłopcy, — powiedział.
Karina nadal się uśmiechała, ale zdjęć nie wzięła.
— Wiem. Wania i Pietia, — powiedziała.

× × ×

Lekarz wyszedł z sali, przeszedł przez korytarz, na którym siedział dobrze ubrany mężczyzna w średnim wieku i młoda kobieta.
— Czy mogę? — zapytał mężczyzna oddalającego się lekarza.
— А tak, oczywiście, proszę niech Pan wejdzie. Tylko nie na długo.
Mężczyzna wstał i wszedł do szpitalnej sali. Kobieta weszła za nim.
Karina uśmiechała się.
— Wania i Pietia, — powiedziała.
Mężczyzna nic nie powiedział.

× × ×

Karina krzyczała.
— Przyj, przyj, — powtarzała akuszerka.
Przez korytarz przeszedł lekarz. Mężczyzna siedział tam gdzie wcześniej. Kobieta nerwowo podniosła się.
— Proszę się nie denerwować, wszystko idzie dobrze, — powiedział do nich lekarz przechodząc i wszedł do sali.
Mężczyzna również się denerwował.
— No i jak? — zapytał lekarz, wchodząc na salę.
— Pierwszy idzie, — odpowiedziała akuszerka.
Karina krzyczała.
Pojawił się pierworodny. Akuszerka przyjęła jego poród.
— Martwy, — powiedziała bez zdumienia i przekazała ciało lekarzowi.
— Nie ma oczu, — nerwowo i prawie z przestrachem powiedział lekarz.
Zamiast oczu chłopiec miał dwie czarne dziurki.
— Drugi idzie, — krzyknęła akuszerka.
Lekarz odebrał go sam.
Chłopiec miał dwie pary oczu. Krzyczał.
Karina przestała krzyczeć.
— Wiedziałem, — powiedział lekarz.
Przeciągnął ręką nad białymi oczami noworodka.
— Nie widzi, — powiedział i podał noworodka akuszerce.

× × ×

Lekarz przeszedł przez korytarz. Mężczyzna i kobieta siedzieli na swoich miejscach.

× × ×

Mężczyzna stał przy łóżku Kariny. Płakała, przyciskając do piersi czterookie dziecko.
— Trzeba go oddać do przytułku dla potworów, — powiedział mężczyzna.
— Nie, — płacząc zakrzyczała Karina, tuląc chłopca do siebie.
— To wybieraj: albo ja, albo on. Nie potrzebuję takiego spadkobiercy.
— Nikomu go nie oddam, — histerycznie krzyknęła Karina.
— No więc tak… Zostawię wam mieszkanie i pięćset tysięcy euro. Żyjcie sobie na świecie, — spokojnie powiedział mężczyzna i wyszedł z sali.
— Sasza! — krzyknęła Karina.
Do sali weszła kobieta.
— Tania, — cicho powiedziała Karina…

× × ×

Rzeką płynęła kra.


„Mój brat nie żyje”. Ostatni scenariusz Aleksieja Bałabanowa. Wersja oryginalna.


Autor: Aleksiej Bałabanow

«Мой брат умер». Последний сценарий Алексея Балабанова


В палате было светло.
Карина улыбалась. Под простыней выделялся ее огромный живот.
В палату вошел доктор, держа в руках снимки.
 У вас двойня,  как-то неестественно весело сказал он. Немножко специально.
Посмотрел на то, что держал в руках, и передал Карине.
 Мальчики, — сказал он.
Карина продолжала улыбаться, но снимков не взяла.
 Я знаю. Ваня и Петя, — сказала она

× × ×

Доктор вышел из палаты, прошел по коридору, где сидели хорошо одетый мужчина средних лет и молодая женщина.
 Можно? — спросил мужчина уходящего доктора.
 А, да, конечно, заходите. Только не долго.
Мужчина встал и вошел в палату. Женщина прошла за ним.
Карина улыбалась.
 Ваня и Петя, — сказала она.
Мужчина промолчал.

× × ×

Карина кричала.
 Тужься, тужься, — повторяла акушер.
По коридору прошел доктор. Мужчина сидел там же. Женщина нервно встала.
 Не волнуйтесь, все хорошо, — сказал им доктор, проходя, и зашел в палату.
Мужчина тоже нервничал.
 Ну что? — спросил доктор, войдя в палату.
 Первый пошел, — сказала акушер.
Карина кричала.
Появился первый. Акушер приняла его.
 Мертвый, — привычно сказала она и передала тело доктору.
 У него глаз нет, — нервно и чуть испуганно сказал доктор.
У мальчика вместо глаз были черные дырки.
 Второй пошел, — воскликнула акушер.
Доктор принял его сам.
У мальчика было четыре глаза. Он кричал.
Карина кричать перестала.
 Я знал, — сказал доктор.
Он провел рукой перед белыми глазами младенца.
 Он не видит, — сказал он и передал младенца акушеру.

× × ×

Доктор прошел по коридору. Мужчина и женщина сидели там же.

× × ×

Мужчина стоял у кровати Карины. Она плакала, прижимая к груди четырехглазого ребенка.
 Его надо отдать в приют для уродов, — сказал мужчина.
 Нет, — плача воскликнула Карина, прижимая к себе мальчика.
 Тогда выбирай: либо я, либо он. Такой наследник мне не нужен.
 Я его никому не отдам, — истерично крикнула Карина.
 Тогда так… Я оставляю вам квартиру и пятьсот тысяч евро. Живите с миром, — спокойно сказал мужчина и вышел из палаты.
 Саша! — крикнула Карина.
Женщина вошла в палату.
 Таня, — сказала Карина тихо…

× × ×

По реке шел лед.

piątek, 10 maja 2013

Dymisja Surkowa. Początek ostatecznej zmiany wyznaczników.


Publikacja z dnia 8 maja 2013 r.
Autor: Jegor Proswirnin
Źródło:

Wiadomość dnia: Surkowa zwolniono ze stanowiska wicepremiera na jego własną prośbę, jak informuje Kreml („– Twoja teściowa na co zmarła? – A grzybami się otruła. – A skąd ma takie sińce? – Nie chciała ich żreć, swołocz!”). Przypomnijmy, że dosłownie wczoraj wybuchł publiczny konflikt Surkowa z rzecznikiem Komitetu Śledczego Markinem, spowodowany wypowiedziami Surkowa w Londynie na temat śledztwa w sprawie projektu „Skołkowo”, który Surkow nadzorował. Dzisiejsza dymisja Surkowa stanowi finał jego upadku, który zaczął się pod koniec 2011 roku z masowych protestów. Uważany za demiurga współczesnego systemu w Rosji i posiadający reputację cynicznego intelektualisty został odesłany na półdymisję po buncie klasy kreacjonistów, a dzisiaj nastąpił jego ostateczny upadek. Na niezadowolenie inteligencji Putin nie odpowiedział skomplikowaniem życia politycznego, lecz odwrotnie jego uproszczeniem zgodnie z formułą „słomkę złamiesz siłą”, zastąpiwszy dumnego ze swojego wykształcenia Surkowa prostym jak uderzenie cegłą w łeb Wołodinem.

Byli znienawidzeni przez wszystkich „Nasi”, próbujący udawać lojalną młodzież, a przyszedł robotnik „My zara przyjdziem z kumplami i wam wpieprzym” Chołmanskich. Była pląsająca na niewielkim podwórku na poły niezależna prasa, a rozpoczęto zwalnianie z pracy i kaperowanie pracowników państwowych mediów i zamykanie wielu tytułów. Była „Jedna Rosja”, starająca się grać rolę głównej partii w kraju w ramach kontrolowanego systemu partyjnego, a powstał „Wszechrosyjski Narodowy Front”, który ma za zadanie skupić wszystkich wokół Führera w obleganej twierdzy „Rosja”. Była retoryka modernizacji, a mamy radziecki zakręt, przy czym nie na poziomie retoryki, lecz na poziomie konkretnych ustaw.

Żydowsko-czeczeńskiego diabła, postać absolutnie z twórczości Pielewina, zastąpili prości i uczciwi ludzie z twarzami katów i żołnierzy, wachtę po żartownisiach i eunuchach objął kolektywny poseł Wałujew, co widać najlepiej po sposobie, w jaki zdymisjonowano Surkowa. Przeczytajcie, jeśli nie czytaliście, tekst Markina przeciwko Surkowowi w „Izwiestiach” – przykład radzieckiego stylu spod płotu końca lat 80-tych, o którym myśleliśmy, że już odszedł na zawsze, pozostawszy tylko w powieściach Sorokina:

A wszystko to byli ludzie światowi i cwani. Już dawno kapnęli się, że w naszych czasach status notowanego opozycjonisty jest nawet całkiem korzystny. Jakby co, to banalne śledztwo w sprawie kradzieży można przedstawić jako polityczne prześladowanie. Zyskuje się sławę w sieci, a nawet prawo azylu w Londynie. Niektórzy wirtuozi politycznego PR dają radę odstawiać takie piruety, będąc w kierownictwie władzy, przeciwko której protestują.

„Ja nie torf i nie gad zasrany” – powiedziałby Martin Aleksiejewicz. W trakcie całej swojej kariery Surkow władczego Markina Aleksiejewicza maskował, próbował przekonać rosyjską inteligencję, że z Markinem Aleksiejewiczem możliwy jest jakiś dialog, jakaś choćby imitacja komunikowania się. A w rezultacie kolektywny radziecki Markin Aleksiejewicz Surkowa zjadł postawiwszy mięsistą kropkę nad „i” w dyskusji na temat „Czy możliwa jest transformacja władzy radzieckiej w coś przyzwoitego?”, potwierdzając ponownie absolutną rację zajmowania bezkompromisowego stanowiska.  Ustriałow w 1921 roku pisał, że jeśli nie drażnić bolszewików to nauczą się czytać, pisać, pokochają Rosję i ostatecznie staną się rosyjską narodową władzą. Surkow przez całą dekadę od 2000 r. przekonywał, że jeśli nie drażnić Putina to oduczy się pić wódkę, przestanie kląć («Z rodziny robotniczej pochodzę») i ostatecznie zacznie sam siebie unowocześniać, przyjąwszy wartości współczesnego społeczeństwa europejskiego.

Radziecka władza Ustriałowa ostatecznie rozstrzelała. Surkowa władza radziecka zdymisjonowała rękami Markina Aleksiejewicza i może być, że jeszcze rozstrzela, jako że diabeł żartować lubi (przecież u znajdującego się w niełasce olimpijskiego budowniczego „towarzysza Bilałowa” stwierdzono tajemnicze zatrucie rtęcią, przy czym zatrucie wielokrotne). Wszyscy apologeci Czerwonego Kremla, wszyscy zwolennicy tego, że z władzy nie wolno żartować, lecz w milczeniu i cierpliwie pomagać jej się krok po kroku cywilizować, wszyscy „konserwatywni zwolennicy stopniowego uczłowieczania reżimu” otrzymali dziś prostą i jasną odpowiedź Markina Aleksiejewicza w stylu Sorokina:

Jednakże PR PR-em, a sprawy sprawami. Kodeks postępowania karnego nikt nie likwidował, więc śledczy zobowiązani są do zadawania pytań, jeśli mają do czynienia z faktami i konkretnymi podejrzeniami. Nie pomogą tu żadne utyskiwania na motywy polityczne. Masza jakby nie było też spadkobierczyni i będziemy z nią pisać do wszystkich możliwych instancji zwracając uwagę społeczeństwa na pana i pańską działalność kułaka. Boś jest pan kułak, a żona pańska to burżujka, z powodu której sam wstyd i którą trzeba należycie utemperować. A nas co, na boczny tor? Pracowaliśmy, sialiśmy, a kibel kto stawiał? Kto wtedy dwudziestaka dał? Pan z pana Oleczkiem  chujeczkiem? Albo może pana żona ta paniusia? Ja sam to wszystko zbudowałem i garb mam, krew z potem przelewałem, a pan tylko żarł i srał. Tak było.

Władimir Władimirowicz Szarikow, którego przez wszystkie 13 lat dokładnie goliła konserwatywna inteligencja popierająca władzę, kiedy zaczęły się protesty nie zdecydował się na dialog ze społeczeństwem jak dorosły cywilizowany człowiek, tylko chwycił bałałajkę i zaczął odstawiać „Jabłuszko” („Eh, jabłuszko, dokąd ty se lecisz, znajdzie się na Błotnym to już nie odlecisz!”).

Po czym na zakończenie numeru wziął i przypierdolił bałałajką profesorowi Surkoważnemu, który przez te wszystkie lata starał się wyczesać z psa pchły radziecko-czekistowskiego pochodzenia, przy czym to wyczesywanie przedstawiał jako proces cywilizacji i ukulturalnienia. Teraz cywilizator i ukulturalniający ma pękniętą czaszkę („I za to was likwidują jako klasę. Z pana jest szkodliwy element, pan dowcipasami chujasami sypie, a sam jakby uczony i w ogóle. A z pana żaden uczony, pan jesteś chujony, tym pan żeś jest!”), a wściekły Władimir Władimirowicz zaraz będzie się wydzierał w finałowym kuplecie, i jak go skończy, to na jego uśpienie zgodzą się nawet najbardziej pokojowo nastawieni mieszkańcy rosyjskiego bloku.

Tak w ogóle to się cieszę. Dymisja Surkowa, ostatniego człowieka we władzach, który uważał za konieczne przynajmniej udawać coś minimalnie przyzwoitego, oznacza początek Ery Pełnej Jasności (...), w której walki rosyjskiej europejskiej wykształconej klasy z radziecką azjatycką robotniczo-chłopską władzą nie dało się dłużej maskować ospałymi czeczenożydami, którzy piszą powieści i dywagują o „dyskursie”, próbując pogodzić białych Europejczyków i radzieckich Mongołów. Nie ma możliwości jakiegokolwiek kompromisu pomiędzy rosyjską Europą i radziecko-putinowską Azją, to przecież nie jest walka o uczciwe wybory, przeciwko Putinowi, to nie jest walka ideologii.

To jest wojna cywilizacji, stępiona, uspokojona dzięki naftowemu dobrobytowi pierwszej dekady wieku, lecz teraz znów wypływająca na powierzchnię, ponownie wyrażająca się w ostrej formie. Z nas przecież żadni białowstążkowcy, żadni demokraci, żadni nacjonaliści. Jesteśmy krzyżowcami w radzieckiej Palestynie i w tym roku skończyło się pokojowe współistnienie z radziecko-putinskimi Arabami.

W 1917 roku przegraliśmy z kolektywnym Markinem, kolektywnym Wołodinem, kolektywnym Wałujewem. W 2017 roku mamy obowiązek zwyciężyć.

czwartek, 9 maja 2013

Dzień Zwycięstwa ze łzami w oczach.


Autor: Jegor Proswirnin
Źródło:

Tragedia Rosjan podczas II Wojny Światowej polega na tym, że w tej wojnie nie uczestniczyli „nasi”. W ogóle. Hitler chciał z Rosji takie ogromne czyste Indie z Niemcami w roli angielskich kolonizatorów. Stalin zrobił to w rzeczywistości. Starł się niemiecki imperialista z gruzińskim komunistą, a kiedy kurz opadł, to było o 26 milionów Rosjan mniej. Naiwnym jest posądzanie któregokolwiek z nich, że kierowali się dobrem rosyjskiego narodu, że mogli choć raz pomyśleć w takich kategoriach. Germanofile wyszukują w dziełach nazistowskich ideologów pozytywne słowa o Rosjanach, sowietofile odpowiadają im znanym toastem za rosyjski naród, ale to są słowa, które nie są warte czegokolwiek. W rzeczywistości tworząc kołchozy Stalin zgnoił 10 milionów kułaków. Potem Stalina pogonił Hitler, który obiecał likwidację kołchozów, lecz z jakiegoś powodu je zostawił. Potem Hitlera pogonił Stalin, który nawet po zwycięstwie kołchozów nie zlikwidował. Brud. Kloaka. Pensja w absurdalnych „roboczodniach”. Zgniła pszenica. No i rozwalona obora, nad którą powiewa albo radziecka, albo niemiecka flaga.

Co za różnica? „Plan Ost”, odpowiadają. Pewnie tak. A jak się nazywa plan, w wyniku którego mamy 5 milionów zmarłych z głodu w latach 30-tych, 10 milionów zgnojonych kułaków, 1 milion rozstrzelanych i 3-4 miliony zmarłych w łagrach, gdzie śmiertelność w niektórych zarządach GUŁAG-u była wyższa niż w Oświęcimiu? Co to za plan? „West”?

Rozumiejąc, czując absurd porównania „kto mniej z nas zabije”, świadomość narodu tworzy narodowego bohatera. Pochodzi z roli, oderwany od radła, wbrew przeklętemu Stalinowi i radzieckiemu systemowi, wyłącznie z powodu wściekłości za spalony rodzinny dom, zdobywa Berlin.

Obawiam się, że on nie miał wyboru. Przypomnę, jak w praktyce wyglądała ta „ludowa wściekłość” i „patriotyzm narodu”:

Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej rozkazuje:
1. Radom wojennym Frontów i przede wszystkim Dowódcom Frontów:
a) bezwarunkowo likwidować w armii nastroje wycofywania się i żelazną ręką zapobiegać propagandzie tego, że jakoby jesteśmy w stanie dalej wycofywać się na wschód, że z powodu takiego wycofywania się nie stanie się krzywda;
b) bezwarunkowo zdejmować ze stanowisk i kierować do Naczelnego Dowództwa pod sąd wojenny dowódców armii, którzy dopuścili do samowolnego odwrotu wojsk z zajmowanych pozycji, bez rozkazu dowództwa frontu;
c) utworzyć w ramach frontu od jednego do trzech (zależnie od okoliczności) batalionów karnych (po 800 ludzi), do których kierować dowódców średniego i starszego szczebla oraz politruków z wszystkich rodzajów wojsk, którzy złamali dyscyplinę z powodu tchórzostwa lub słabego charakteru, i skierować ich na trudniejsze odcinki frontu, by mogli krwią odkupić przestępstwa wobec Ojczyzny.

2. Radom wojennym armii i przede wszystkim dowódcom armii:
a) bezwarunkowo zdejmować ze stanowisk dowódców i komisarzy korpusów i dywizji, którzy dopuścili do samowolnego odwrotu wojsk z zajmowanych pozycji bez rozkazu dowództwa armii i kierować ich do rad wojennych frontu pod sąd wojenny;
b) sformować w ramach armii 3-5 dobrze uzbrojonych oddziałów osłony (do 200 ludzi w każdym), skierować na bezpośredni tył wahających się dywizji i w przypadku paniki i bezładnego odwrotu oddziałów dywizji rozstrzeliwać na miejscu panikarzy i tchórzy, pomagając w ten sposób uczciwym żołnierzom dywizji spełnić swój dług przed Ojczyzną;
c) utworzyć w ramach armii od pięciu do dziesięciu (zależnie od okoliczności) kompanii karnych (od 150 do 200 ludzi w każdej), do których kierować szeregowych i młodszych oficerów, którzy złamali dyscyplinę z powodu tchórzostwa lub słabego charakteru, i skierować ich na trudne odcinki armii, by mogli krwią odkupić przestępstwa wobec Ojczyzny.

3. Dowódcom i komisarzom korpusów i dywizji:
a) bezwarunkowo zdejmować ze stanowisk dowódców i komisarzy pułków i batalionów, którzy dopuścili do samowolnego odwrotu oddziałów bez rozkazu dowódcy korpusu lub dywizji, odbierać i ordery i medale i kierować ich do rad wojennych frontu pod sąd wojenny;
b) okazywać wszelką pomoc i poparcie oddziałom osłony armii w sprawie wzmocnienia porządku i dyscypliny w oddziałach.

Rozkaz odczytać we wszystkich kompaniach, szwadronach, bateriach, eskadrach, dowództwach, sztabach.

Ludowy Komisarz Obrony ZSRR
J. STALIN

To nie jest rozkaz dla mścicieli narodu, rwących się na Berlin. To rozkaz dla uciekających Sipajów, którzy nie chcą umierać za angielskiego wicekróla. I rozkaz ten pokazuje wielką mądrość rosyjskiego narodu, który odmówił dobrowolnej walki za swoich ciemiężców. Dokładnie w ten sam sposób Rosyjska Armia Wyzwoleńcza Własowa przy pierwszej nadarzającej się okazji powiedziała Niemcom „dziękuję”, zerwała wszystkie niemieckie emblematy i zdezerterowała do Pragi. Ludzi, którzy przeżyli wojnę domową, kolektywizację i Wielki Terror, nie było możliwości zmusić dobrowolnie z gołymi tyłkami biec pod karabiny maszynowe dla osiągnięcia świetlanej przyszłości. Kwiat młodzieży, nie znającej innego oprócz stalinowskiego życia, zginął w pierwszym roku wojny, później poszły starsze roczniki – ci, którzy jeszcze pamiętali cara-batiuszkę i to właśnie dla nich był rozkaz „Ani kroku do tyłu”, tych właśnie, którzy przeżyli okropności lat 20-tych i 30-tych, trzeba byłą siłą gonić do ataku, ponieważ żadna ideologia, ani nawet banalna zwierzęca żądza zemsty na tych co przeżyli radzieckie piekło nie działały.

Entuzjastyczni budowniczowie nowego świata, komsomolcy-ochotnicy – wszyscy oni zginęli w 1941 roku. Została tylko ponura rozeźlona chłopska masa pamiętająca jeszcze jak czerwoni rozprawiali się z antonowszczyzną bronią chemiczną. Komory gazowe, powiadacie? I naprawdę wszystkich trują gazem, i kobiety i dzieci? Niesłychana sprawa, trzeba by w Tambowie opowiedzieć...

Oni zwyciężyli – dlatego, że nie mieli wyboru. O ich ofierze warto pamiętać jak o  ofierze wielkiej z powodu jej bezsensu, tak jak Żydzi pamiętają o Holokauście („Nigdy więcej!”). Ale wygłupiać się ze świętowaniem Wielkiego Zwycięstwa teraz, kiedy z niego nic nie zostało, oprócz Wstążki św.Jerzego na butelce wódki „Putinka” to bluźnierstwo.

Nasi przodkowie, dziadkowie, którzy wojowali, nie byli rozpropagowanymi kolorowymi debilami. Począwszy od 1917 roku przeszli przez 24 lata najokrutniejszego doboru naturalnego w wyniku wojny domowej, głodu, rozkułaczania, represji. Zniknęła klasa naiwnych idiotów, pozostał mroczny surowy naród, który przywykł do tego, że dziś we wsi biali, jutro czerwoni, a pojutrze zieloni. Który przywykł do tego, że Rosję spalono, rosyjskie życie spalono, i pozostaje tylko jedno – przeżyć w świecie zapylonych hełmów i przyjeżdżających nocą furgonów z napisem „Pieczywo”, starając się zachować samego siebie w świecie ołowiu, bawełny i betonu.

Cara rozstrzelali. Krzyże spiłowali. Zboże zabrali. Konia zarekwirowali. Ojca posadzili. Syna zabili Niemcy. Co pozostaje? Pozostaje powolne pełzanie na Berlin w jesiennym błocie, przy okazji zupełnie przypadkowo upuszczając granat pod nogi towarzysza komisarza. Pozostaje iść do ataku. Pozostaje szturmowanie budynków. Pozostaje bronienie budynków. Pozostaje nocne przedostawanie się za linię frontu. A potem z powrotem.

Pozostają tylko popielate oczy ludzi, którzy w swoim wieku już tyle widzieli, że gotowi są szturmować choćby Berlin, a choćby i samo Piekło. Pozostają tylko zgorzkniali Rosjanie, których pierdolona kremlokurwa pragnie przewiązać karnawałowymi pierdolonymi wstążkami i postawić na górze pierdolonego tortu zrobionego ze złodziejstwa, narodowego poniżenia i gnicia za życia, zamieniwszy wolność, siłę i naród na koncert pieśni i tańca dla publiczności złamanej betonowym chujem epoki Breżniewa.

Przeżywszy w ciągu ostatnich 100 lat wojnę z Japonią, pierwszą rewolucję, pierwszą wojnę światową, drugą rewolucję, rozpad państwa, wojnę domową, głód, rozkułaczanie, Wielki Terror, drugą wojnę światową, kubański kryzys, zastój, wojnę w Afganistanie, pieriestrojkę, znowu rozpad państwa, prywatyzację, pierwszą czeczeńską wojnę, kryminalną rewolucję, krach finansowy, drugą czeczeńską wojnę, serię ataków terrorystycznych, ośmiodniową wojnę i początek nowych politycznych represji, my wam oczywiście bezwarunkowo uwierzymy i złączymy się z wami w pijanej radości z okazji zwycięstwa, wy kutasy prążkowane w czarno-pomarańczowych kokardach.

Dziękuję dziadkowi, że przeżył. I wieczna wam, kurwom w kokardach, hańba.