Autor: Anastazja
Kirilenko
Data: 22.12.2013
Najbardziej
fantastyczna na pierwszy rzut oka wersja uwolnienia Michaiła Chodorkowskiego, z
jaką zapoznałam się w blogosferze jest taka: niemieckie służby specjalne mają
atuty, mają „coś w rękawie” na Putina, coś co wykorzystano dla okazania nacisku
na prezydenta Rosji. Z oficjalnych informacji można wywnioskować, że niemieccy
dyplomaci (i/lub specsłużby) posiadają i w ciągu ostatnich 2,5 roku korzystali
z jakichś kanałów łączności z Władimimirem Putinem, które są niedostępne dla
Amerykanów. A raczej „jeszcze posiadają”.
Można zgadywać, od
jak dawna te powiązania istnieją, mając na uwadze „niemiecką” przeszłość
Władimira Putina. Ale od biografii
Putina „Niemiec na Kremlu” autorstwa Alexandra Rahra wolę książkę niemieckiego
dziennikarza Jürgena Rotha „Gangsterzy ze Wschodu”. Od razu po uwolnieniu
Chodorkowskiego zapytałam Rotha: co się stało ze śledztwem wobec
niemiecko-rosyjskiej firmy SPAG, którą podejrzewano w praniu pieniędzy? W 2003
roku Roth, w którego posiadaniu znalazł się raport na ten temat wywiadu RFN –
BND (za 1999 rok), opublikował książkę poświęconą firmie SPAG.
Zarządzający tą
firmą, mającą siedzibę we Frankfurcie nad Menem, adwokat z Liechtensteinu
Rudolf Ritter od 1990 roku zajmował się, zgodnie z raportem wywiadu
niemieckiego, praniem pieniędzy kolumbijskiej mafii narkotykowej. Rittera
aresztowano, znaleziono u niego miliony szwajcarskich franków w gotówce, a jak
ustaliła prokuratura jego współpracownicy wywozili wypełnione szwajcarskimi
frankami walizki do Liechtensteinu (podejrzewano, że były to wpływy z handlu
narkotykami).
Firmę SPAG utworzyli
w 1992 roku sam Ritter, struktury Władimira Smirnowa i Władimira Kumarina
(Smirnow to były top manager „Rosatomu” i były szef spółki „Oziero”, Kumarin
zaś, który od 2007 roku siedzi w więzieniu, to szef „tambowskiej” grupy
przestępczej), a także komisja Zarządu Majątkiem Miejskim Urzędu Miasta St.
Petersburga. Aż do 2000 roku doradcą w firmie SPAG, nie pobierającym
uposażenia, był Władimir Putin.
Według „Spiegla”
(2001 rok) to dzięki naciskowi Niemiec udało się wtedy rozpocząć śledztwo w
Liechtensteinie wobec Rittera w sprawie pieniędzy karteli narkotykowych. Przy
czym był to spektakularny sukces Niemców, gdyż, jak przypominali dziennikarze, w maleńkim księstwie,
„złodziejskim raju”, podobnych spraw nie rozpoczynano. Publikacja stała się
źródłem optymizmu i prognozowano problemy dla księstwa Liechtenstein i
sąsiedniej Szwajcarii. Informowano, że w latach 1993-1998 „ogromna ilość” złota
była wywieziona z St. Petersburga do szwajcarskiego miasta Lugano.
Oto co pisze
„Spiegel”: „Utworzona przez Putina i Rittera firma wypływa również w
materiałach śledztwa przeciwko niemu i panu Hoffenowi (partner biznesowy
Rittera). 23 kwietnia 1999 roku ci panowie kupili 30000 akcji SPAG, poza
giełdą, po 15 euro za akcję (przy cenie giełdowej 10 euro) i rozmieścili je w
portfelach firm z fantastycznymi nazwami „Fundacja Cukierkowa”, „Fundacja
Kopertowa”. Śledczy uważali, że pieniądze były brudne”.
W dodatku „córka”
SPAG pod nazwą Rif Security GmbH wypełniała funkcje ochrony w spółce „Oziero”.
Były szef tej spółki działkowej w Prioziersku Władimir Smirnow (dziś
prawdopodobnie w Monako) w 2000 roku przyznał się gazecie „Wiedomosti St.
Petersburga” (kiedy do spółki „Oziero”, do której należała również dacza
Putina, dotarł już sprytny dziennikarz Władimir Iwanidze), że poznał przyszłego
prezydenta w 1991 roku we Frankfurcie nad Menem.
Jürgen Roth, który
kontynuuje obserwowanie sprawy Ritter – SPAG, powiedział mi, że w rezultacie
śledztwo niczego nie ustaliło. Studiowałam stronę internetową tej firmy w
kwietniu 2010 roku, kiedy jeszcze ona istniała. Fakt, że miał miejsce wtedy
jakiś rebranding SPAG, nastąpiła zmiana Szefa Rady Nadzorczej i prezesa, były
jakieś sądowe sprawy. Obecnie, według niemieckich stron finansowych, firma nie
jest notowana na giełdach.
Czy uczestnictwo
Władimira Putina jako doradcy w firmie, która znalazła się w zainteresowaniu
niemieckich specsłużb z powodu karteli narkotykowych, to przypadek? Możliwe.
Jak lubią przypominać ci sami niemieccy lub szwajcarscy dziennikarze „wyroków
sądu w tej sprawie nie ma”, „bezpośrednich powiązań nie ma”.
Jednakże wiele
„śladów” z przeszłości Putina prowadzi do Niemiec. Na przykład, jedna z firm
wykorzystywanych w handlu barterowym z St. Petersburgiem (sprawa omówiona w
raporcie Mariny Salje) była zarejestrowana w Monachium na obywatela Niemiec.
Ponadto miały miejsce niezrozumiałe negocjacje ludzi z administracji St.
Petersburga w sprawie barterowych dostaw żywności (nie wiadomo, kto je
prowadził) z panią Rudolf ze wschodnioniemieckiej „Stasi”.
Inne przypadki
dotyczą bezpośrednio handlu narkotykami i Rosji. Zgodnie z informacjami prasy
St. Petersburga, na początku la 90-tych w Europie Wschodniej miało miejsce
spotkanie przedstawicieli włoskiej mafii i mafii St. Petersburga, „a także
byłych z KGB”. Włoski parlament wysłuchał nawet w tej sprawie sprawozdania
śledczego z Rosji, w którym stwierdzano, że mafie najprawdopodobniej
porozumiały się co do wspólnej kontrabandy radioaktywnych izotopów i
narkotyków.
Dziwnym zbiegiem
okoliczności w lutym 1993 roku pod Wyborgiem zatrzymano kontener z
kolumbijskimi konserwami mięsnymi, w których była tona kokainy. W sprawie
wyborgskiej kokainy w Izraelu aresztowano m.in. Belga Oskara Donata. Jedno z
jego przedsiębiorstw w St. Petersburgu to Dom Handlowy „Alisa”. Fakt: śledztwo
wkrótce zaryło w piachu. Kokaina, jak donosiła prasa, nie została zlikwidowana,
lecz „dostarczona do Moskwy do dalszej obróbki”.
Na przełomie
września i października 1993, kiedy w Moskwie miały miejsce historyczne
wydarzenia związane z rozstrzelaniem parlamentu, St. Petersburg żył swoim
gromkim życiem. Na rosyjsko-fińskiej granicy zatrzymano przedsiębiorcę
Matwiejewa za próbę przemytu izotopów osmu, a po paru dniach związanego z nim
zastępcę mera Sobczaka Lwa Sawienkowa, który zlecił transport izotopów.
Dodatkowo Sawienkow pracował jako dyrektor Domu Handlowego „Alisa”.
W 1994 roku pod
naciskiem dziennikarzy (znaleźli dokumenty, wskazujące na współudział w sprawie
Komitetu ds. Kontaktów z Zagranicą Urzędu Miasta St. Petersburga, komitetem
kierował Putin, dokumentów nie opublikowano) sam Władimir Putin postanowił
bronić Sawienkowa. Według niego „Urząd Miasta St. Petersburga szukał
niestandardowych sposobów finansowania gospodarki miejskiej, przede wszystkim dostaw
żywności dla miasta”. I oto Sawienkow zaproponował sprzedaż na Zachód super
oczyszczonego osmu, jaki udało się otrzymać uczonemu-hobbyście z St.
Petersburga (uczonym tym okazał się być wcześniej karany Wiktor Pietrik, który
w 2011 roku zasłynął z „filtrów Pietrika-Gryzłowa”). „Część zysków będzie szła
do budżetu miasta”, powiedział wtedy Putin. A przemyt, to znaczy tajny
transport, był potrzebny dla ochrony interesów uczonego...
Dziennikarze różnie
oceniali te słowa wicemera St. Petersburga, który starał się, lecz nijak nie
mógł nakarmić miasta niestandardowymi sposobami. Jednakże, jeśli trzymać się
faktów, to Lew Sawienkow został jednak w tajnym procesie skazany za przemyt.
Niezrozumiałe jest dlaczego Pietrogrodzki Sąd Rejonowy odmówił Radiu Swoboda
dostępu do wyroku w tej starej sprawie. Ale w tej dawnej sprawie jest chociaż
wyrok, w odróżnieniu od sprawy „wyborgskiej kokainy”.
Co niemiecki wywiad
ma „na Putina” dokładnie nie wiadomo. Pozostaje tylko spekulować, że takich
informacji BND może mieć więcej, niż inne wywiady, z powodu przyczyn
historycznych. Były doradca księcia Monako Robert Eringer, z którym spotykałam
się w celu rozmowy o przyjaźni prezydenta Rosji z Albertem II, wygadał się, że
w rezultacie konsultacji ze specsłużbami innych państw (według niego istnieją
taśmy z tych konsultacji) kategorycznie odradzał księciu zbliżenie z Putinem:
związki szefa państwa rosyjskiego z biznesmenami piorącymi pieniądze, w
szczególności w Monako, są zbyt podejrzane i nieprzejrzyste. Książę jednak, jak
twierdzi Eringer, nie posłuchał jego rady.
Wydawałoby się, że
wszystko to nie jest najważniejsze wobec układu w przededniu Olimpiady i
intrygą, czy Angela Merkel przyjedzie, czy nie przyjedzie do Soczi. Image
Putina w związku z bojkotem przez zachodnich liderów ceremonii otwarcia igrzysk
jest już nie do naprawy, jest za późno na zmiany. Skończywszy z reportażami o
problemach wspólnoty LGBT, migrantach i oczywiście więźniach politycznych w
Rosji, zachodni dziennikarze ponownie skierowali się do St. Petersburga, by
wyjaśniać przeszłość Putina. Reportaże koncentrują się wokół „dossier Salje” –
sprawa SPAG – „kasyna Putina”. Wiek tych dossier jest kompensowany ich
ważnością.
A tu jeszcze i
„wisienka na torcie” – pałac w Praskowiejewce pod Gelendżykiem: widok z kutra,
widok z brzegu, rozważania o tym, na ile blisko ochrona daje dotrzeć do
brzegu. O istnieniu pałacu wiemy dzięki
biznesmenowi z St. Petersburga Siergiejowi Kolesnikowowi. Po tym jak skończyła się panika, która
wybuchła w okolicach Kremla, pałac przepisano na jakiś czas na roponośnego
oligarchę, partnera Arkadija Rottenberga, Aleksandra Ponomarienko. Ponomarienko
to bohater książki o „krymskiej mafii” (rozpowszechnianie książki w Rosji
zabronił jeden z rosyjskich sądów rejonowych). Nawiasem mówiąc, dzisiaj
Ponomarienko to szanowany oligarcha, posiadający partnera w Dumie Państwowej –
bohatera tej samej książki o mafii Aleksandra Skorobogatko. Jak powiedział mi ścigany międzynarodowym
listem gończym Alimżan Toktachunow, ksywka „Tajwańczyk”, na naiwne pytanie co w
parlamencie robią przedstawiciele różnych grup przestępczych: „w młodym wieku
wszyscy grypsowali, ale przecież nie można odrzucać utalentowanych ludzi!”
Mówiąc o ostatnim
2,5-letnim okresie – czasie, w którym podobno prowadzono negocjacje w sprawie
uwolnienia Chodorkowskiego – to chmur na Putinem i ogólnego nim zainteresowania
jest więcej. O ile dziesięć lat temu można było spokojnie mówić o „równym
oddaleniu oligarchów” od Kremla przy prowadzeniu narodowych interesów, to teraz
sytuacja uległa zmianie. „Pańszczyźniane Deripaski”, górnicy Abramowicza, dla
których cudem jest nie mieć połamanych
palców u rąk, nawet pracownicy Rosnieftu już więcej nie stanowią
bezwarunkowego elektoratu Putina. Co prawda z pałacu w Praskowiejewce póki co
to słabo widać.
Nieśmiertelnym stał
się żart jakiegoś dziennikarza po oficjalnej informacji o rozwodzie Putina: „A
co, jeśli cała reszta to też prawda?”