poniedziałek, 23 grudnia 2013

Dossier na Putina.


Autor: Anastazja Kirilenko
Data: 22.12.2013


Najbardziej fantastyczna na pierwszy rzut oka wersja uwolnienia Michaiła Chodorkowskiego, z jaką zapoznałam się w blogosferze jest taka: niemieckie służby specjalne mają atuty, mają „coś w rękawie” na Putina, coś co wykorzystano dla okazania nacisku na prezydenta Rosji. Z oficjalnych informacji można wywnioskować, że niemieccy dyplomaci (i/lub specsłużby) posiadają i w ciągu ostatnich 2,5 roku korzystali z jakichś kanałów łączności z Władimimirem Putinem, które są niedostępne dla Amerykanów. A raczej „jeszcze posiadają”.

Można zgadywać, od jak dawna te powiązania istnieją, mając na uwadze „niemiecką” przeszłość Władimira Putina.  Ale od biografii Putina „Niemiec na Kremlu” autorstwa Alexandra Rahra wolę książkę niemieckiego dziennikarza Jürgena Rotha „Gangsterzy ze Wschodu”. Od razu po uwolnieniu Chodorkowskiego zapytałam Rotha: co się stało ze śledztwem wobec niemiecko-rosyjskiej firmy SPAG, którą podejrzewano w praniu pieniędzy? W 2003 roku Roth, w którego posiadaniu znalazł się raport na ten temat wywiadu RFN – BND (za 1999 rok), opublikował książkę poświęconą firmie SPAG.

Zarządzający tą firmą, mającą siedzibę we Frankfurcie nad Menem, adwokat z Liechtensteinu Rudolf Ritter od 1990 roku zajmował się, zgodnie z raportem wywiadu niemieckiego, praniem pieniędzy kolumbijskiej mafii narkotykowej. Rittera aresztowano, znaleziono u niego miliony szwajcarskich franków w gotówce, a jak ustaliła prokuratura jego współpracownicy wywozili wypełnione szwajcarskimi frankami walizki do Liechtensteinu (podejrzewano, że były to wpływy z handlu narkotykami).

Firmę SPAG utworzyli w 1992 roku sam Ritter, struktury Władimira Smirnowa i Władimira Kumarina (Smirnow to były top manager „Rosatomu” i były szef spółki „Oziero”, Kumarin zaś, który od 2007 roku siedzi w więzieniu, to szef „tambowskiej” grupy przestępczej), a także komisja Zarządu Majątkiem Miejskim Urzędu Miasta St. Petersburga. Aż do 2000 roku doradcą w firmie SPAG, nie pobierającym uposażenia, był Władimir Putin.

Według „Spiegla” (2001 rok) to dzięki naciskowi Niemiec udało się wtedy rozpocząć śledztwo w Liechtensteinie wobec Rittera w sprawie pieniędzy karteli narkotykowych. Przy czym był to spektakularny sukces Niemców, gdyż, jak przypominali  dziennikarze, w maleńkim księstwie, „złodziejskim raju”, podobnych spraw nie rozpoczynano. Publikacja stała się źródłem optymizmu i prognozowano problemy dla księstwa Liechtenstein i sąsiedniej Szwajcarii. Informowano, że w latach 1993-1998 „ogromna ilość” złota była wywieziona z St. Petersburga do szwajcarskiego miasta Lugano.

Oto co pisze „Spiegel”: „Utworzona przez Putina i Rittera firma wypływa również w materiałach śledztwa przeciwko niemu i panu Hoffenowi (partner biznesowy Rittera). 23 kwietnia 1999 roku ci panowie kupili 30000 akcji SPAG, poza giełdą, po 15 euro za akcję (przy cenie giełdowej 10 euro) i rozmieścili je w portfelach firm z fantastycznymi nazwami „Fundacja Cukierkowa”, „Fundacja Kopertowa”. Śledczy uważali, że pieniądze były brudne”.

W dodatku „córka” SPAG pod nazwą Rif Security GmbH wypełniała funkcje ochrony w spółce „Oziero”. Były szef tej spółki działkowej w Prioziersku Władimir Smirnow (dziś prawdopodobnie w Monako) w 2000 roku przyznał się gazecie „Wiedomosti St. Petersburga” (kiedy do spółki „Oziero”, do której należała również dacza Putina, dotarł już sprytny dziennikarz Władimir Iwanidze), że poznał przyszłego prezydenta w 1991 roku we Frankfurcie nad Menem.

Jürgen Roth, który kontynuuje obserwowanie sprawy Ritter – SPAG, powiedział mi, że w rezultacie śledztwo niczego nie ustaliło. Studiowałam stronę internetową tej firmy w kwietniu 2010 roku, kiedy jeszcze ona istniała. Fakt, że miał miejsce wtedy jakiś rebranding SPAG, nastąpiła zmiana Szefa Rady Nadzorczej i prezesa, były jakieś sądowe sprawy. Obecnie, według niemieckich stron finansowych, firma nie jest notowana na giełdach.

Czy uczestnictwo Władimira Putina jako doradcy w firmie, która znalazła się w zainteresowaniu niemieckich specsłużb z powodu karteli narkotykowych, to przypadek? Możliwe. Jak lubią przypominać ci sami niemieccy lub szwajcarscy dziennikarze „wyroków sądu w tej sprawie nie ma”, „bezpośrednich powiązań nie ma”.

Jednakże wiele „śladów” z przeszłości Putina prowadzi do Niemiec. Na przykład, jedna z firm wykorzystywanych w handlu barterowym z St. Petersburgiem (sprawa omówiona w raporcie Mariny Salje) była zarejestrowana w Monachium na obywatela Niemiec. Ponadto miały miejsce niezrozumiałe negocjacje ludzi z administracji St. Petersburga w sprawie barterowych dostaw żywności (nie wiadomo, kto je prowadził) z panią Rudolf ze wschodnioniemieckiej „Stasi”.

Inne przypadki dotyczą bezpośrednio handlu narkotykami i Rosji. Zgodnie z informacjami prasy St. Petersburga, na początku la 90-tych w Europie Wschodniej miało miejsce spotkanie przedstawicieli włoskiej mafii i mafii St. Petersburga, „a także byłych z KGB”. Włoski parlament wysłuchał nawet w tej sprawie sprawozdania śledczego z Rosji, w którym stwierdzano, że mafie najprawdopodobniej porozumiały się co do wspólnej kontrabandy radioaktywnych izotopów i narkotyków.

Dziwnym zbiegiem okoliczności w lutym 1993 roku pod Wyborgiem zatrzymano kontener z kolumbijskimi konserwami mięsnymi, w których była tona kokainy. W sprawie wyborgskiej kokainy w Izraelu aresztowano m.in. Belga Oskara Donata. Jedno z jego przedsiębiorstw w St. Petersburgu to Dom Handlowy „Alisa”. Fakt: śledztwo wkrótce zaryło w piachu. Kokaina, jak donosiła prasa, nie została zlikwidowana, lecz „dostarczona do Moskwy do dalszej obróbki”.

Na przełomie września i października 1993, kiedy w Moskwie miały miejsce historyczne wydarzenia związane z rozstrzelaniem parlamentu, St. Petersburg żył swoim gromkim życiem. Na rosyjsko-fińskiej granicy zatrzymano przedsiębiorcę Matwiejewa za próbę przemytu izotopów osmu, a po paru dniach związanego z nim zastępcę mera Sobczaka Lwa Sawienkowa, który zlecił transport izotopów. Dodatkowo Sawienkow pracował jako dyrektor Domu Handlowego „Alisa”.

W 1994 roku pod naciskiem dziennikarzy (znaleźli dokumenty, wskazujące na współudział w sprawie Komitetu ds. Kontaktów z Zagranicą Urzędu Miasta St. Petersburga, komitetem kierował Putin, dokumentów nie opublikowano) sam Władimir Putin postanowił bronić Sawienkowa. Według niego „Urząd Miasta St. Petersburga szukał niestandardowych sposobów finansowania gospodarki miejskiej, przede wszystkim dostaw żywności dla miasta”. I oto Sawienkow zaproponował sprzedaż na Zachód super oczyszczonego osmu, jaki udało się otrzymać uczonemu-hobbyście z St. Petersburga (uczonym tym okazał się być wcześniej karany Wiktor Pietrik, który w 2011 roku zasłynął z „filtrów Pietrika-Gryzłowa”). „Część zysków będzie szła do budżetu miasta”, powiedział wtedy Putin. A przemyt, to znaczy tajny transport, był potrzebny dla ochrony interesów uczonego...

Dziennikarze różnie oceniali te słowa wicemera St. Petersburga, który starał się, lecz nijak nie mógł nakarmić miasta niestandardowymi sposobami. Jednakże, jeśli trzymać się faktów, to Lew Sawienkow został jednak w tajnym procesie skazany za przemyt. Niezrozumiałe jest dlaczego Pietrogrodzki Sąd Rejonowy odmówił Radiu Swoboda dostępu do wyroku w tej starej sprawie. Ale w tej dawnej sprawie jest chociaż wyrok, w odróżnieniu od sprawy „wyborgskiej kokainy”.

Co niemiecki wywiad ma „na Putina” dokładnie nie wiadomo. Pozostaje tylko spekulować, że takich informacji BND może mieć więcej, niż inne wywiady, z powodu przyczyn historycznych. Były doradca księcia Monako Robert Eringer, z którym spotykałam się w celu rozmowy o przyjaźni prezydenta Rosji z Albertem II, wygadał się, że w rezultacie konsultacji ze specsłużbami innych państw (według niego istnieją taśmy z tych konsultacji) kategorycznie odradzał księciu zbliżenie z Putinem: związki szefa państwa rosyjskiego z biznesmenami piorącymi pieniądze, w szczególności w Monako, są zbyt podejrzane i nieprzejrzyste. Książę jednak, jak twierdzi Eringer, nie posłuchał jego rady.

Wydawałoby się, że wszystko to nie jest najważniejsze wobec układu w przededniu Olimpiady i intrygą, czy Angela Merkel przyjedzie, czy nie przyjedzie do Soczi. Image Putina w związku z bojkotem przez zachodnich liderów ceremonii otwarcia igrzysk jest już nie do naprawy, jest za późno na zmiany. Skończywszy z reportażami o problemach wspólnoty LGBT, migrantach i oczywiście więźniach politycznych w Rosji, zachodni dziennikarze ponownie skierowali się do St. Petersburga, by wyjaśniać przeszłość Putina. Reportaże koncentrują się wokół „dossier Salje” – sprawa SPAG – „kasyna Putina”. Wiek tych dossier jest kompensowany ich ważnością.

A tu jeszcze i „wisienka na torcie” – pałac w Praskowiejewce pod Gelendżykiem: widok z kutra, widok z brzegu, rozważania o tym, na ile blisko ochrona daje dotrzeć do brzegu.  O istnieniu pałacu wiemy dzięki biznesmenowi z St. Petersburga Siergiejowi Kolesnikowowi.  Po tym jak skończyła się panika, która wybuchła w okolicach Kremla, pałac przepisano na jakiś czas na roponośnego oligarchę, partnera Arkadija Rottenberga, Aleksandra Ponomarienko. Ponomarienko to bohater książki o „krymskiej mafii” (rozpowszechnianie książki w Rosji zabronił jeden z rosyjskich sądów rejonowych). Nawiasem mówiąc, dzisiaj Ponomarienko to szanowany oligarcha, posiadający partnera w Dumie Państwowej – bohatera tej samej książki o mafii Aleksandra Skorobogatko.  Jak powiedział mi ścigany międzynarodowym listem gończym Alimżan Toktachunow, ksywka „Tajwańczyk”, na naiwne pytanie co w parlamencie robią przedstawiciele różnych grup przestępczych: „w młodym wieku wszyscy grypsowali, ale przecież nie można odrzucać utalentowanych ludzi!”

Mówiąc o ostatnim 2,5-letnim okresie – czasie, w którym podobno prowadzono negocjacje w sprawie uwolnienia Chodorkowskiego – to chmur na Putinem i ogólnego nim zainteresowania jest więcej. O ile dziesięć lat temu można było spokojnie mówić o „równym oddaleniu oligarchów” od Kremla przy prowadzeniu narodowych interesów, to teraz sytuacja uległa zmianie. „Pańszczyźniane Deripaski”, górnicy Abramowicza, dla których cudem jest nie mieć połamanych  palców u rąk, nawet pracownicy Rosnieftu już więcej nie stanowią bezwarunkowego elektoratu Putina. Co prawda z pałacu w Praskowiejewce póki co to słabo widać.


Nieśmiertelnym stał się żart jakiegoś dziennikarza po oficjalnej informacji o rozwodzie Putina: „A co, jeśli cała reszta to też prawda?”

1 komentarz: